ZALECA SIĘ CZYTANIE OD SAMEGO KOŃCA BLOGU.
CZYLI - OD POCZĄTKU...

15 sty 2008

Surdut

Ida

Wymyśliła, że byłby idealny.
Taki dziewiętnastowieczny, ze spodniami w prążki i z cylindrem.


Od razu zaczęła przeszukiwać Allegro i serwisy ogłoszeniowe.

Piotr

Śpi spokojnie. Kto szyje surduty na mężczyzn o jego wzroście?

Sukienka

Została zamówiona. Krawcowa już ostrzy nożyce.
Suknia będzie prosta i - nie wiedzieć czemu - w związku z tym będzie kosztowała straszną kupę pieniędzy. Czyli całą Idową pensję. Z haczykiem.

Co tam - tylko raz w życiu wychodzi się pierwszy raz za mąż.
Wnuki spłacą.



14 sty 2008

Sny

Idy

Uciekanie w sukni ślubnej przed gryzącym owczarkiem.


Przełażenie (w sukni) obok gigantycznej ciężarówy, z której zrzucają brudne worki z cementem.

Znalezienie (na tejże) wielkiej plamy.

Przypomnienie sobie podczas ślubu, że nie mamy obrączek.



Piotra

Nie odnotowano.

7 sty 2008

Suknia

W sobotę Ida pojechała do krawcowej na rozeznanie okołosukienkowe. W pracowni stały na bezgłowych manekinach różne cuda zaopatrzone w miękkie treny z łagodnego szyfonu i groźnie powarkujące metki z cenami.
Pani ubrała Idę w gorset i tak okazało się, że za jednym pociągnięciem sznureczka da się zmienić kobietę o rozmiarze 38 w kobietę o rozmiarze 34. Efekt, dla którego warto nie oddychać przez tych marnych kilkanaście godzin.
Ida obgadała była z panią wszelkie możliwe aspekty przyszłej kiecki. Każdą pliskę, fiszbinkę i zaszewkę. Po wstępnym oszacowaniu kosztów wymarzonego one-night-stroju zdecydowała się na jedno z dwóch rozwiązań - poszukać używanych fiszbinek i zaszewek na allegro albo zaoszczędzić na sukienkę rezygnacją ze ślubu.

5 sty 2008

Lista prezentów

Zapytano nas ostatnio, czy mamy już listę prezentów. Prezentów?! Jejku. Nie mamy. Nie potrafimy. Bo nie licząc faktu, że Idzie potrzebny biały stanik* gdyż albowiem swój gdzieś zgubiła (sic!) i nie może znaleźć, a Piotrowi potrzebny laptop**, gdyż albowiem jego komputer jest mało przenośny nawet przy użyciu wózka widłowego - a trudno obydwa zaliczyć do prezentów ślubnych - do szczęścia potrzeba im tylko domku ze zmywarką, ogródkiem i dwoma mruczącymi kotami (co najmniej dwoma! - przyp. Idy)


Bo co się kupuje w prezencie ślubnym? Pościel mamy, serwis mamy, sprzęt grający, żelazka, odkurzacze i tego typu urocze utensylia mamy na ogół w liczbie sztuk co najmniej dwóch. A obrazki na ścianę Ida zrobi sama, jak tylko się wyleczy z lenia.

Poza tym, bez przesady z tymi prezentami. Gdyby ktoś chciał się dorzucić do planu A "Podróż poślubna" tudzież do planu B "Remont pokoju", to będzie miło. Jak nie będzie chciał - też będzie miło. Naprawdę! :)



O, taki prezent wygramy kiedyś na loterii: :)


* Już nieaktualne. Co nie znaczy, że się znalazł.
** Też już nieaktualne. I co teraz?

Przygotowania 2

Pierwszy miesiąc przygotowań. Ida dostaje przedślubnego kociokwiku - dyskutuje na forach internetowych, szuka knajpy, kateringu, sukienki, kosmetyków, kwiaciarni, transportu, fryzjera... Dzwoni, pisze maile, umawia się na spotkania.

Dziś na plan pierwszy wysuwa się sukienka. Ida, nie chwaląc się, miała koncepcję od razu. Zrobiła projekt, postanowiła dać do uszycia.

Zmieniła projekt.
Potem pojawiła się nowa koncepcja.
Potem zaczęła przeglądać suknie w internecie.
Zmieniła koncepcję.
Potem - zmieniła koncepcję.
Potem...


Zaraz jedzie mierzyć. Cokolwiek. I tak koncepcja jest już zgruchotana jak tico po czołowym.



W momentach wisielczej desperacji postanawia iść do ślubu w czymś niebanalnym...

4 sty 2008

Przygotowania 1

Idzie od tygodnia śni się, kolejno:

- Że ślubu im udziela gdzieś w lesie kobieta-ksiądz, kompletnie nie pamiętająca, co ma mówić. Pod ołtarzem trzyma pieczonego indyka, którego co chwilę skubie palcami i zjada. Goście stoją w równych rządkach i trochę się niecierpliwią.

- Że przychodzi do katowickiego salonu sukien ślubnych, który wygląda jak podły, ponury lumpeks. Na wieszakach same koszmarki z połyskliwego białego stilonu. Z falbanami a la lata osiemdziesiąte. Naburmuszona pani mówi, że innych nie ma i żeby nie wybrzydzać, tylko brać, co jest.

- Że w dzień ślubu siedzi u fryzjera, ale córka fryzjerki jej nienawidzi i namawia matkę, żeby zrobiła paskudną fryzurę i wetknęła w nią sztuczne kwiaty.

Poza tym śnią jej się wychodzące z szafy wielkie i niebezpieczne niedźwiedzie oraz rozklekotany maluch, który rusza nagle, ręczny w nim nie działa, a Ida siedzi na siedzeniu z prawej strony i musi jakoś przejść górą na miejsce kierowcy, żeby szybko skręcić z przeciwnego pasa i uniknąć zderzenia z tirem.

Sama radość.


Obraz zwinięty z galerii publicznej użytkownika "Tomciu". Może mnie podać do sądu. Ale to coś jest świetne.

Oficjalne zaręczyny

Jeśli za takie można uznać Piotrowe "Mamo, tato... No mogę coś powiedzieć!?!... Pobieramy się." to były w Wigilię.

Krewni Idy musieli dodatkowo przejść przez test spostrzegawczości: dostali kalendarz z zaznaczoną i opisaną datą 30 sierpnia. Oraz instrukcją, żeby dokładnie przeglądać wszystkie strony kalendarza.






Gdyby spostrzegawczość rodziny Idy była umiejętnością ocenianą punktowo, zabrakłoby skali. W dół.



















Piotr buszujący pod choinką.




Prezent od rodziców Idy. Domyślali się?


Zaręczyny


W zasadzie nie wiemy, kto tu się właściwie komu oświadczył. W każdym razie przez długi czas było tak, że jedno myślało, że już po, a drugie o tym nic nie wiedziało. Niech żyje romantyzm.

8 grudnia wspólnymi siłami ustaliliśmy, że jesteśmy zaręczeni. I że we wrześniu przyszłego roku bierzemy ślub.
Inne pary z 6 września trochę pokrzyżowały nam plany, więc ostatecznie padło na przedostatni sierpnia.


Spotkanie




Poznaliśmy się jak to zwykle ostatnio ludzie się poznają. Przez internet.
Ida była Elementem Ciekawskim Zagadującym, do czego bez bicia się przyznaje. A potem jakoś już poszło. Początek znajomości był, hm, burzliwy. Sztorm w okolicach Przylądka Horn ze specjalnymi atrakcjami (do wyboru: wskakujące na pokład rekiny, skłócenie załogi, śmierć kapitana) to przy tym buła z masłem. I nutellą.

Ku zdziwieniu obojga jakoś się ułożyło. I układa, odpukać, do tej pory.