ZALECA SIĘ CZYTANIE OD SAMEGO KOŃCA BLOGU.
CZYLI - OD POCZĄTKU...

4 sty 2008

Przygotowania 1

Idzie od tygodnia śni się, kolejno:

- Że ślubu im udziela gdzieś w lesie kobieta-ksiądz, kompletnie nie pamiętająca, co ma mówić. Pod ołtarzem trzyma pieczonego indyka, którego co chwilę skubie palcami i zjada. Goście stoją w równych rządkach i trochę się niecierpliwią.

- Że przychodzi do katowickiego salonu sukien ślubnych, który wygląda jak podły, ponury lumpeks. Na wieszakach same koszmarki z połyskliwego białego stilonu. Z falbanami a la lata osiemdziesiąte. Naburmuszona pani mówi, że innych nie ma i żeby nie wybrzydzać, tylko brać, co jest.

- Że w dzień ślubu siedzi u fryzjera, ale córka fryzjerki jej nienawidzi i namawia matkę, żeby zrobiła paskudną fryzurę i wetknęła w nią sztuczne kwiaty.

Poza tym śnią jej się wychodzące z szafy wielkie i niebezpieczne niedźwiedzie oraz rozklekotany maluch, który rusza nagle, ręczny w nim nie działa, a Ida siedzi na siedzeniu z prawej strony i musi jakoś przejść górą na miejsce kierowcy, żeby szybko skręcić z przeciwnego pasa i uniknąć zderzenia z tirem.

Sama radość.


Obraz zwinięty z galerii publicznej użytkownika "Tomciu". Może mnie podać do sądu. Ale to coś jest świetne.

Brak komentarzy: